top of page

U pierwszej Zosi


W piątek trafiłem do domu Zosi A. Zosia oprowadziła mnie po mieszkaniu, poznałem rodziców oraz dwie siostry Zosi. Jedna jest taka malutka! Spodobał jej się szczególnie mój kapelusz - chciała go nawet ode mnie pożyczyć, ale w porę Zosia zabrała mnie do swojego pokoju (bo nie wiem, czy odzyskałbym go w całości....). Wieczorem Zosia zabrała mnie na zajęcia taneczne. Była tam również Hania z naszej klasy. Bardzo mi się podobało! Sam też próbowałem trochę potańczyć na parapecie, ale te układy były zbyt skomplikowane jak dla mnie. Za to dziewczyny radziły sobie znakomicie! Wieczorem usnąłem w specjalnie dla mnie przygotowanym łóżeczku.

 

W sobotę pojechałem z Zosią na przedstawienie do Domu Kultury Kadr. Przedstawienie było po...angielsku! Ale to przecież mój ojczysty język, więc wszystko rozumiałem. A dodatkowo poleciałem rakietą w kosmos!

Po południu pomagałem piec pierniczki. Zosia wytłumaczyła mi, że to specjalne pierniczki, które zostaną przeznaczone na "cegiełki" dla hospicjum oraz jako poczęstunek dla pacjentów. Bardzo starałem się wycinać równe kształty i dekorować je najpiękniej jak potrafię. A to moje dzieło! Podoba się Wam?

 

Niedzielę spędziłem leniwie w domu. Zasiadłem na półce nad Zosi biurkiem i gawędziłem sobie z Zosi Misiem - poznałem go już wcześniej, gdy odwiedził naszą szkołę w Dniu Pluszowego Misia. Bardzo miło się nam rozmawiało. Zerkałem też jak Zosia odrabia pracę domową. Trochę jej pomogłem, ale tak tylko troszeczkę :)

 

W poniedziałek odprowadziłem do szkoły Zosię, a jej siostrę do przedszkola - na szczęście jest ono obok szkoły. I wiecie kogo poznałem w przedszkolu? Misia Ursynka! To miś, który jest patronem tego przedszkola i codziennie przed budynkiem wita dzieci. Bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Obiecałem, że jeszcze go odwiedzę.

 

Aaa psik! Niestety we wtorek obudziłem się z katarem. Chyba się przeziębiłem przy tym wychodzeniu na dwór. Zosia poszła do szkoły, a ja zostałem pod ciepłą kołderką. Na szczęście mama Zosi przygotowała mi gorącą herbatę z pysznym sokiem malinowym zrobionym przez Zosi babcię. Od razu postawiła mnie na nogi.

 

A w środę obudził mnie pisk radości. To Zosia i jej siostra Weronika tak się cieszyły - w nocy przyszedł Mikołaj i podrzucił do butów prezenty. Byłem trochę zdziwiony, ale Zosia powiedziała, że 6.12 są Mikołajki, a jak są Mikołajki to są i prezenty. Zerknąłem w swoje buty ustawione przy łóżku i ..... Ojejku! W nich też coś było! Malutki słoiczek z marmoladą pomarańczową! Byłem bardzo zaskoczony, że Mikołaj pamiętał i o mnie - w końcu nie napisałem żadnego listu. Właśnie! Dobrze, że sobie o tym przypomniałem - trzeba to jak najszybciej nadrobić!

 

Czwartek był ostatnim dniem w domu Zosi. I wstyd się przyznać, ale trochę narozrabiałem.... Jak Zosia była w szkole, zaciekawiło mnie duże pudło stojące w pokoju. Zacząłem się na nie wdrapywać, ale omsknęła mi się noga i spadłem z pudła pociągając je za sobą. Zrobił się straszny bałagan - rozsypały się różne kolorowe tasiemki i łańcuchy świąteczne. Wszystko się poplątało, a ja nie mogłem się z nich wydostać. I tak zastała mnie mama Zosi, która wyplątała mnie z tego bałaganu. Ale potem pomogłem posprzątać.

A wieczorem, na zakończenie mojego pobytu, zagraliśmy w super grę planszową - "Wsiąść do pociągu" - buduje się trasy kolejowe z takich malutkich kolorowych wagoników. Bardzo wciągająca ta gra i do końca nie wiadomo, kto wygra. Bardzo polecam wszystkim tę planszówkę.

Pobyt u Zosi był bardzo udany. Ciekawe, do kogo przeprowadzę się jutro?

 
Ostatnie posty

© 2017 strona prowadzona przez wychowawcę klasy 3a dzięki  Wix.com 

bottom of page